Pan z muzyką
Takie zdarzenia mają miejsce rzadko,
nawet na prowincjach, które powoli (ale)
idą wraz z nowoczesnością.
Siedząc na przystanku i oczekując na bus,
można było zauważyć stary, spracowany,
wiekowy rower. W samym rowerze nie było
nic nadzwyczajnego, prócz bagaży naładowanych
w równie starych torbach. Chleb, kawa, owoce to
zdążyłam przyuważyć. Nie znałam z widzenia
mężczyzny, ale mówiło coś od niego, że jest wyjątkowy
na jakiś swój sposób. Kaszkiet i wszystko w starym stylu
miało swój nastrój.
Kiedy po kilku minutach, usłyszałam kilka nut, granych z radia,
ale jakby nadawanego w latach mi kompletnie nieznanych,
wiedziałam, że człowiek ma swój świat, którym żyje.
To było jakby cofnięcie się i przeżycie wszystkiego na nowo.
Kiedy odjechał, muzyka stopniowo się zatracała, powędrowała
razem z nim..