Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Historie. Pokaż wszystkie posty

10 września 2016

..bo "istniejemy, kiedy ktoś o nas pamięta"* czyli historia o Czesiach

Była jakaś przerwa, spowodowana brakiem natchnienia. Powracam z ciekawą historią, bo jak zwykle ułożoną przez życie.

Z czym kojarzy się starość? Jednym z ławeczką w parku i tęsknotą za przeszłością, innym z wnukami i rodziną, jest jeszcze grupa rozrywkowa, która korzysta z wycieczek, i pewnie znalazłoby się tych klasyfikacji więcej.

Żyje sobie takie starsze małżeństwo. Nazwałam ich "Czesiami". Nazwa nieprzypadkowa, bo od imienia 82-letniego Pana Czesława. Kiedyś, bardzo spontaniczni i rozrywkowi ludzie, dzisiaj jest to smutna historia, o tym jak wiele daje nam ludziom - pamięć. Żona Pana Czesława od kilku lat zmaga się z początkami alzheimera, predemencją.

Kiedyś kobieta-bomba, rozbrajała swoim poczuciem humoru, pewnością siebie i wręcz charakterem władczym, dzisiaj osoba bardzo krucha emocjonalnie i fizycznie. Wiąże się z tym zaburzona poznawczość, splątanie, wahania nastroju, trudności językowe i przede wszystkim coraz częstsza utrata pamięci.

Mimo tylu problemów Pan Czesław radzi sobie świetnie, nie radzą sobie jednak z sytuacją dzieci, które powoli przestają być poznawane.

Wraca wówczas do mnie pytanie z czym kojarzy się starość, i dla mnie zaczyna mieć ona zupełnie inny wymiar, kojarzy się ze wspomnieniami, z tym co przeżyliśmy, doświadczyliśmy. 
Przed oczami mam więc różne obrazy: wzniosłe chwile, tragedie, prozę życia, ulubione dania i miejsca, rodzinę, przyjaciół i ludzi, którzy przewinęli się przez te 70-80 lat. Myślę, że często zapominamy jak istotne są nasze synapsy i ich wzajemna komunikacja, bo kim bylibyśmy bez pamięci?

Pan Czesław: "Czasami nie mam siły na to patrzeć i to przeżywać cały czas na nowo, ale czy mogę zrobić w danej chwili coś innego? Jako 82-latek muszę przyjąć to co mi dano, bez możliwości zwrotu."

*Cień wiatru, Carlos Ruiz Zafon

29 kwietnia 2015


80 lat temperamentu, czyli historia Pani Józefiny

Mam to wielkie szczęście, że pojawiają się na mojej drodze ludzie, którzy cały czas coś mi uświadamiają.

Jeszcze przed wejściem na oddział, zobaczyłam tę niziutką kobietę i doskonale wiedziałam, że będzie ona mi towarzyszyć do końca mojego pobytu. Pani Józefa, matka 3 dzieci i babcia wielu wnuków, tryskała energią, pomimo gruczolaka na nadnerczy, w zasadzie uważała, że jest zdrowa. Na oddziale jednak nie było mowy o chorobach, podstawą były zabawne opowieści, w tym ta o tzw. "miłości zwalającej z nóg".

Aż ciężko uwierzyć, że w wieku 50.lat może się taka przydarzyć, na szczęście a może nieszczęście nie wpłynęła na życie żadnej z osób. Co by się stało gdyby ulegli, jak potoczyłoby się ich życie? Tego się już nie dowiemy.

Morałem staje się racjonalność, tylko..czy ona zawsze się opłaca?


8 października 2013

Agnieszka, Bronisława na pierwsze..

Pociąg to takie jedno z miejsc, które może zaskoczyć, i poprawić dzień.

Pani Agnieszka wyglądała na osobę otwartą, towarzyską, przemawiała przez nią radość życia. Półtorej godziny minęło jak ręką odjął..dowiedziałam się w jakim zawodzie pracuje - jest brygadzistką w szkole, tak fachowe pojęcie już wtedy dało wiele do myślenia. Z wykształcenia jest budowlańcem. Dzisiaj, to żadne zaskoczenie, ale w latach 70-80, owszem. Kobieta na budowie to było ciekawe zjawisko.

Po niespełna godzinie można było zauważyć jak bardzo jest osobą spełnioną, wyciszoną i ciekawą świata.

Pani Bronisława, bo tak naprawdę ma na imię..udowadnia, że kobiety nie są tylko kurami domowymi. Kobieta może mieć pasje, zacięcie, czy inteligencję.
"Lubię uczyć ludzi, bo i ja uczę się od nich."

19 maja 2013

Pan Jaś.
Dzisiaj przyszedł czas na kolejną historię. Tym razem o człowieku, który chodzi swoimi ścieżkami.

Pan Jan mieszkał w Niemczech, choć z pochodzenia był oczywiście Polakiem. Z początku nie miał pomysłu na swoje życie, choć był otwarty na wszystkie dziedziny. Za sprawą szczęśliwego losu, miał okazję douczać się jako protetyk. Okazało się, że radzi sobie w tym temacie. W efekcie został dentystą. Nie mógł lepiej trafić - zarobił sporo, ustawił się na całe życie.

Żyło mu się dobrze, w zasadzie luksusowo, przyszedł czas renty - Pan Jan chciał czegoś więcej od życia. Przyjechał do Polski, mając niemiecką rentę i sporo oszczędności. Rozpoczął budowę, a raczej renowację niemieckiej kamienicy. W między czasie szkoląc się w innych dziedzinach: mediach, modzie, czy językach. Sporo podróżował, a to przekładało się na kolejne doświadczenia.
Miał pojęcie co dzieje się w Mediolanie, Meksyku czy Indiach.

Patrząc na niego kilka dni temu, słuchając jego opowieści, odniosłam wrażenie, że Pan Jan, człowiek aktywny, otwarty, doświadczony i dowcipny - jest człowiekiem spełnionym, człowiekiem z pasjami, człowiekiem szczęśliwym.
"Aby osiągnąć sukces, trzeba być otwartym na ludzi, na pracę w różnych miejscach. Czasami noszenie kawy szefowi popłaca".

9 grudnia 2012

Tam gdzie bywamy zaczyna się nowa historia miejsca.
 Być może dlatego żyjemy w omamach wspomnień, tylko.. dlaczego tak negatywnie o nich mówimy? Dzisiejsza historia mówi o człowieku, który oświecał, który nagminnie prowokował do odczuwania wspomnień.

Popijając kawę, przed 6-stą rano, miałam to samo przeświadczenie co zawsze - to czas na kolejną historię o ciekawym człowieku. Nie była to piękna kawiarenka, a zwykła stacja paliw. Poczułam wzrok kogoś, kto ewidentnie mnie obserwował, nie myliłam się - mężczyzna około 30-tki podszedł i zupełnie bezpośrednio stwierdził: "Pani nosi w sobie wiele wspomnień".
..ale każdy z nas je nosi, to jak brzemię, tak pomyślałam.

Ciągnął dalej, i o dziwo nie było to podtrzymanie rozmowy, a..proste, krótkie stwierdzenia, w których istniało wiele prawd.
"..bo widzi Pani, wspomnienia to jedyne co mamy i to jedyne co pozostaje po nas; Pani dzięki nim odnalazła swoje miejsce i sens wszystkiego; i niech mi Pani uwierzy, ale
każdy to znajduje - z czasem".

To niesamowita siła móc zmieniać trochę więcej niż siebie - w zasadzie, przestawiając świat według nas, według naszych zasad.
To budowanie naszego świata nie okazuje się trudne, trudne okazuje się żyć w świecie, do którego nie pasujemy.

Z pozdrowieniami dla Pana nieznajomego.

30 października 2012

Kobieta o dwóch naturach.

Były tutaj różne historie. Każda opowiadała o pozytywnych stronach charakteru ludzi..
Dzisiaj będzie zupełnie inaczej.

Czy w jednym człowieku może istnieć dobro i zło? Czy anioł może być demonem?
Osoba wierząca odpowiedziałaby, że ze złych rzeczy się spowiadamy, pokutujemy za nie, że istnieją upadłe anioły, które wyrzekły się dobra na rzecz zła - czyli..każdy z nas walczy o swoją dobrą stronę.

Poznałam jednak kobietę, której nie sposób zrozumieć, której zachowania bywają tak drastycznie odmienne. Jest zakłamana, kontrowersyjna, ironiczna i egoistyczna.  Jednak przebłyskami są te odmienne stany, kiedy jest wyrozumiała, szczera i altruistyczna. Wówczas staje się źródłem ludzi, by nie rzec - źródłem dobra.

Można by stwierdzić, że istnieje dualizm w całej tej jej.. osobowości. Ciężko za nią nadążyć, biegnie za szybko i za szybko spowalnia. Można ją zarówno kochać jak i nienawidzić..

To cała ja.

Jaką stronę przejawiam dzisiaj?

15 października 2012



Wielki skok w głąb siebie, czyli wyczyny Felixa Baumgartnera.

Nie potrafiłabym przejść obok tego tematu obojętnie, bo kocham astronomię, ubóstwiam skomplikowanie tego świata.
Nie chodzi o rekordy, nie chodzi o to kto pierwszy a kto drugi, chodzi natomiast o przekroczenie granicy naszego własnego "ja".

4 minuty 22 sekundy - tyle nie zajmuje nam wstawanie z łóżka, tyle z pewnością nie zajmuje kobiecie make-up,a nawet kosztowanie przepysznej kawy zajmuje o wiele więcej czasu..
To jednak magiczne 4 minuty. Porównując do całego życia to niewiele, ale patrząc na to z perspektywy doznań - całe życie jest przy tym czymś błahym.

Źródła:
http://d.wiadomosci24.pl/g2/77/a4/0b/246427_1350278626_04f2_p.jpeg
http://static.polskieradio.pl/files/680b0473-fba7-4992-96ef-465859be92d7.file

11 kwietnia 2012

Zmagania

Jadąc przez ponad 10 godzin do obcego i zarazem bliskiego mi kraju, miałam okazję trafić na dwie, godne uwagi Panie. Ich imion niestety nie zdołałam poznać, przez rozmowy o tym jak ciężka jest praca, czy też - jak męczące bywa usługiwanie naszym sąsiadom. Każdy z nas o tym wie bądź zdaje sobie z tego sprawę, dlatego nie o tym zamierzam pisać.

Zaczęło mnie zastanawiać, ile człowiek jest  w stanie poświęcić dla tych kilku tysięcy złotych?
Pomijając cenny czas, rodzinę, swój wymarzony azyl w postaci mieszkania, zdrowie psychiczne jak i fizyczne, czasami ideologię, cel w życiu - a więc jego sens.

Nasłuchałam się o usługiwaniu, notorycznym podnoszeniu ludzi z wózków inwalidzkich, sprzątaniu i gotowaniu, nocnym czuwaniu. Wielu z nas tego doświadczyło i nadal doświadcza. Liczba kobiet pracujących przy opiece wzrasta z każdym rokiem. To tak naprawdę życie w kratkę, miesiąc tak miesiąc inaczej, życie poniekąd w cieniu, zdala od tego co bliskie, co ważne.

Mówi się tu o latach, takiej pracy, tkwieniu w próżni. W tym przypadku istnieją dwie świadomości - pierwsza, że w chwili obecnej życie wymaga (bądź my wymagamy zbyt wiele), druga (która wręcz krzyczy w nas samych) że bywamy szczęśliwi rzadziej.

Wyjście bywa oczywiste, jednak mało przekonywujące?

16 września 2011

Pan z muzyką

Takie zdarzenia mają miejsce rzadko,
nawet na prowincjach, które powoli (ale)
idą wraz z nowoczesnością.

Siedząc na przystanku i oczekując na bus,
można było zauważyć stary, spracowany,
wiekowy rower. W samym rowerze nie było
nic nadzwyczajnego, prócz bagaży naładowanych
w równie starych torbach. Chleb, kawa, owoce to
zdążyłam przyuważyć. Nie znałam z widzenia
mężczyzny, ale mówiło coś od niego, że jest wyjątkowy
na jakiś swój sposób. Kaszkiet i wszystko w starym stylu
miało swój nastrój.

Kiedy po kilku minutach, usłyszałam kilka nut, granych z radia,
ale jakby nadawanego w latach mi kompletnie nieznanych,
wiedziałam, że człowiek  ma swój świat, którym żyje.
To było jakby cofnięcie się i przeżycie wszystkiego na nowo.
Kiedy odjechał, muzyka stopniowo się zatracała, powędrowała
razem z nim..

29 maja 2011

Andrzej

Siedząc po raz tysięczny w pociągu,
zastanawiałam się tylko nad tym,
kto będzie tym razem moją "ofiarą"
lub czyją "ofiarą" będę ja.

W niecałej połowie trasy,
przysiada się mężczyzna,
wizerunkowo tandetny,
z wielkimi czarnymi okularami,
wiekowo starszy, 40-letni, tak na oko.

"Czy nie wyprawia może pani własnego ślubu?"
słyszę przez słuchawki. Nieco zaskoczona
tak śmiałym pytaniem, odpowiadam "nie, nie
zamierzam", chciałam dodać "nigdy", ale
coś mnie zatrzymało.

"Bo widzi Pani, ja organizuję śluby,
a sam na nich gram - to piękne zajęcie".
Co może być w tym pięknego? Pomyślałam..

Dopiero wtedy nawiązała się dyskusja,
o uczuciach - często chwiejnych, szybko
parujących, nieczystych, wątpliwych..

To była rozmowa o doświadczaniu, porażkach,
pięknych ceremoniach, rozwodach.

Pan Andrzej okazał się wcale nietandetny,
a życiowy, przepełniony wiarą, że wszystkie
śluby, w których uczestniczy będą tymi słusznymi
decyzjami, na całe życie.


"To nie jest piękne, patrzeć na znajomych tańczących na własnym ślubie,
a po kilku latach widzieć ich smutne twarze w sądzie, dzielących się majątkiem."

2 lutego 2011

Bezimienny

Coraz rzadziej widać ludzi z uśmiechem,
tymi iskrami w oczach, pożądaniem życia.

On był inny i tą swoją innością zarażał wszystkich,
którzy mieli z nim styczność.

Otwarty, pełny humoru, nieco figlarny i pewny siebie.
Czytał Szekspira, bo "Sen nocy letniej" rozbawiał go płaczu.

Czy miał intuicję, czy jedynie (aż) doświadczenie w jakich sytuacjach
bywają ludzie? Nie zdążyłam wyciągnąć.


"..bo widzisz, nie wszyscy myślą o tym co widzą.
Po mnie widać, że jestem zarozumiały,  po tobie wielką samotność,
a po tej pani co przeszła, że za bardzo znerwicowana. Wystarczy
tylko uważnie patrzeć a wnioski pojawiają się same z siebie."

14 stycznia 2011

Pani z pokoju

Przez całe życie uczymy się,
jak najlepiej kłamać, jak wyszukiwać w
swojej głowie coś, co będzie nas trzymało
przy życiu..

Nazywają to siłą, rodzajem wewnętrznego
budowania siebie, freudowskiego id, ego, superego.



Nadal nie wiem, ile może człowiek znieść,
to bywa albo tak nieograniczone bądź po prostu
indywidualne.

Pani Julia przeszła wiele, choć ile to "wiele" znaczy?
Przeżyła drugą wojnę światową, mając w oczach strach
do dziś dnia.

Jej dzieciństwo było zupełnie odmienne od naszego,
nie było mowy o wspólnych wartościach, szczerych
rozmowach; wszystko miało wymiar milczenia.

W domach przelewał się alkohol. Przelewał na tyle,
że niewiele pamiętano o dniach szczęśliwych.

Nie wyszła za mąż z miłości, a z rozsądku.
Będąc nastolatką został jej wybrany przez matkę
małżonek; nie wiedziała czym jest miłość,
zakochanie; i nie wie do tej pory.

Z czasem człowiek przyzwyczaja się, do problemów
codziennych, rodzinnych, osobistych; przeżyła tak
45 lat; w smutku, braku oparcia, miłości.

Teraz będąc wolną kobietą, mającą na karku ponad  lat 75;
nie chciałaby przeżyć życia inaczej; co niewątpliwe,
jej życie nadal kształtuje przyszłe dni i nie zamierza się
z nim prędko żegnać.

P.Julia: "Tylko spokój może nas uratować"

2 stycznia 2011

Taki Pan kierowca..

Posiadamy różne zawody,
równie różne zarobki,
i wiążące się z nimi
plany na przyszłość.

Praca kierowcy,
pomimo zapewne zamiłowania
do jazdy, czy szybkiej prędkości,
posiada wiele wad.

Można by powiedzieć, że każdy boryka się
z pewnego rodzaju.. utrudnieniami,
bo we wszystkim można znaleźć
tę drugą stronę medalu.

Praca kierowcy to nie tylko wyzwanie,
kosztem swojego organizmu,
który potrzebuje odprężenia
od codziennych poszukiwań to dziur w asfalcie,
to innych samochodów przed, obok, za nami,
dla tego Pana kierowcy, to również poświęcenie.

Codziennie jeżdżąc trasą Wrocław-Lublin, nocami
i dniami powracając do obcego mu miasta,
gdzie musi przenocować by w nocy znów odbyć
kolejną trasę.

Dzieci z żoną czekają, martwią się każdego dnia,
czy ojciec dojedzie, czy jeszcze wróci.

Cały czas borykają się z pytaniami,
ile świąt tak naprawdę spędzili razem.

Pomimo tylu sprzeciwów, ze strony rodziny,
Pan kierowca dzielnie jeździ, musi wykarmić
swoich trzech potomków.
Praca opłacalna, bo płacona w tysiącach złotych,
i to nie dwóch a trzech.

Spotyka wielu ludzi, czasami przybierając rolę
psychologa, speca samochodów, czy zwykłego
chcącego wysłuchać ludzkich historii człowieka.

Ceni swoją pracę, ubierając się niczym na wesele,
odkładając do szafy jedynie garnitur.

Pan kierowca z niewyobrażalnym poczuciem humoru,
rozładowującym atmosferę nie raz, nie dwa, a setki razy.

..i wówczas w takiej to atmosferze szczęśliwie dojechaliśmy do celu.

"Ta robota mnie nie raz do wykończenia doprowadziła.
Ale kiedy dostanę na rękę te trzy koła,
i wiem, że dzieciaki przez to mają lepiej..
ciesze się razem z nimi, wtedy czuję się przydatny."

27 lipca 2010

Niespodziewane odwiedziny Marii,
czyli historia o pewnym wielkim wulkanie energii.


To fascynujące, jak wiele ludzi dzieli
i jak wiele może połączyć w tak krótkim czasie.

Trzy dni lipca, okazały się tak wielką lekcją
życia, o której zapewne marzy nie jeden z nas.

Maria z racji swojego meksykańskiego pochodzenia,
przyciąga ludzi, swoim uśmiechem, karnacją i
dużą dawką energii - o której ciężko pisać,
bo istnieje gdzieś głęboko w nas.

Maria na swój wiek i wygląd, jest bardzo młoda duchem,
ale i doświadczona przez życie, z racji groźnej choroby
własnego dziecka, depresji swojego męża i biedy.

Z zawodu, chemik, specjalnista chorób dziecięcych,
miłośniczka architektury i ogólnie pojętej sztuki.

Spontaniczna, pełna pozytywnego myślenia,
co można nazwać nadoptymizmem,
szczera, harda i odważna, ale i wymagająca.

Zwiedzanie Polski z nią okazało się
jednak wielką przygodą,
której nie można zapomnieć.

To niesamowite, jak wielką uwagę skupiają
na sobie cudzoziemcy,oraz jak wiele
determinacji mają meksykanie.

To pozytywne usposobienie
i pewna porywczość jest oczywista,
ale i ciężka do opisania, wyobrażenia.

To jak przebywanie z małym dzieckiem,
które pragnie wszystkiego
dotknąć.

Otwartość na ludzi oraz uśmiech,
to tak wiele, nauczmy się z tego
korzystać.

Maria:
"Musimy wierzyć w siebie.
Jeśli nie będziemy w siebie wierzyć,
nic w życiu nam się nie uda. 
Nigdy nie będziemy mieć w życiu szczęścia."

8 maja 2010

Pewnego dnia w bibliotece..

Czasami nasze plany wylewają nam się z rąk,
pozostajemy na lodzie - sami, zdezorientowani.

Miałam zostać za granicą w pracy przez dziewięć
miesięcy, stało się inaczej.
Szukanie pracy, czy stażu było i zapewne jest mozolne,
a bywanie w Urzędzie Pracy co kilka dni, kosztuje
wiele nerwów.

Pani Stella okazała się jednak "aniołem".
Praca w bibliotece wiele uczy i pomaga
w nawiązywaniu kontaktów, rozmowach
z obcymi ludźmi.

Biblioteka to miejsce magiczne, wręcz mistyczne,
które uczy - życia.
Bibliotekę można porównać do spotkań z psychologiem.
Czytelnicy opisują swoje życie, swoje porażki, problemy.
Stajesz się częścią ich życia, ich jedynym ratunkiem.
Czasami przelewają się łzy, ale bywają też momenty,
kiedy na twarzach ludzi można zauważyć radość.

Widzimy wiele pokoleń, dzieci, młodzieży,dorosłych,
dziadków, pradziadków.

Bibliotekarz wykorzystuje swoje oczy,
do obserwacji świata.
Kiedy dostaje on książkę do ręki, czuje się spełniony,
to jego misja.

Pani Stella jest osobą wrażliwą, nieco wybuchową i
temperamentną, poza tym szczerą do bólu.
Przy niej nauczyłam się podejścia do ludzi, w tym
najbardziej do dzieci.
Jej ciepło można odczuć od pierwszej rozmowy.
..myślę, że tego ciepła nauczyłaby każdego z nas.

30 kwietnia 2010

Piotr

Bywają takie momenty,
kiedy chcemy podzielić się swoimi doświadczeniami,
kiedy potrzebujemy komuś coś ofiarować,
bezinteresownie - ot tak, po prostu.
Dzielimy się więc tym, co dla nas nowe
i z reguły bardzo istotne.

Nie wiedziałam i nie potrafiłam sobie tego wyobrazić,
jak to jest tracić każdego z ważnych mi osób pokolei,
i zostać sama, w świecie pełnym ludzi i ich marzeń..

Kompletnie nie rozumiałam, czym jest depresja
i jak ona jest wielkim zagrożeniem dla każdego z nas.

Piotr pomimo wielu problemów,
radzi sobie - podejmuje walkę z każdym dniem,
tak jakby podświadomie wiedział,
że ta walka to jedyny sens jego życia.
Pomimo wielu trudów i znojów mam wrażenie,
że jest silnym człowiekiem.

On doskonale wie,
co to znaczy stracić wszystkich,
jakby na pstryknięcie palca,
wie również czym jest depresja
i jak wielkim trudem jest życie
z tak pogrążającymi myślami.
Potrafi o niej mówić bez skrępowania,
tak jakby to była część jego osobowości.
Zdaje sobie sprawę,jak ciężko zmienić
myślenie nas - Polaków na temat depresji,
ale jest pełny wiary w to, że pomalutku
będzie to ewoluować w pozytywną stronę.

Bez wątpienia jest to człowiek,
który ma wiele pokory do swojego życia jak i całego świata.

Piotr: "Wiesz, uświadomiłem sobie,
że hołdowanie własnym słabościom
nie prowadzi do niczego dobrego,
ba powoduje, że zatracamy się bardziej
we własnych słabościach.
Przeżywanie w pełni chwili to uśmiech,
chęć robienia nowych rzeczy,
to nieszablonowe spojrzenie na otaczający nas świat."

17 kwietnia 2010

Przyjaźń nie zna wieku,
czyli historia z Panią Różą w roli głównej.

Czasami nie mamy wpływu na to, kto stanie nam na drodze.
Czasami wydaje mi się, że to nieświadome decyzje
popychają nas do ludzi, do poznawania ich osobowości, natury.

Pani Róża stała się z początku nieświadomym "kąskiem",
który podczas kosztowania okazał się bardzo interesujący.
Jakie jednak tematy można nawiązywać z kobietą,
nieco starszą i bardziej doświadczoną przez życie?
Czy można wytrzymać pod jednym dachem z osobą,
która ma swoje przyzwyczajenia i widzimisie?

Nigdy nie poznałam tak temperamentnej i energicznej 70-latki,
która z osobowości wydaje się być po prostu młoda.
To, co niesamowicie pociąga jest nieco enigmatyczne.
Ciężko to nazwać, w jakiś sposób określić.

Pani Róża -była moja współlokatorka i
zarazem była właścicielka mieszkania - to przykład osoby,
która korzysta z każdego dnia w stu procentach.
Cóż to jest to, sto procent? Myślę, że radość z każdej chwili.

Pani Róża: "Ja? Żyję nadzieją na lepsze jutro.
Boję się śmierci, chociaż zrobiłam wszystko o czym marzyłam.
Mam wspaniałe dzieci i dużo wnuków, czego chcieć więcej?
Zdrowia, zdrowia! "

14 marca 2010

Szpitalna i nieco szalona przygoda.
(czyli historia Pani I.)

Kiedy młody człowiek trafia na oddział neurologii,
czuje się dość odosobniony.
Ma wrażenie, że otaczają go ludzie z bagażami doświadczeń,
jakby był  małym fragmentem ich całego życia,
wyciętą młodością.

Sala była niesamowita
Atmosfere stanowili ludzie - pełni strachu
ale i pozytywnego nastawienia do przyszłych dni.

Pani I. jednak była
najbardziej wyjątkową osobą  na tym oddziale.
Jedną z przyczyn jej przybycia była
dość długa utrata przytomności.

Matka 25-letniej Natalii, rozwódka i organizatorka ślubów.
Osoba z dużą dawką energii, inteligentna, młoda duchem,
kobieta z wielkim poczuciem humoru.

W gruncie rzeczy był to niesamowity czas rozmów,
wzbogacony o szczerość i zaufanie.

Osoba silna i odporna na strach i ból,
przykład kobiety, która poradziła sobie
z przeciwnościami losu,
człowieka niezłamanego,
uwielbiającego wyzwania
i posiadającego dziecięce marzenia.

Pani I: "Musimy być dobrej myśli.
Pamiętaj, optymizm jeszcze nikomu nie zaszkodził"

19 stycznia 2010

Filozoficzna podróż życia, czyli poznanie Pana M.

Gdy tylko ma się możliwość dostania do miasta
komfortowo i szybciej niż miejskim środkiem komunikacji,
to korzystamy z tego. Tak też było w tym przypadku.

Mężczyzna, jak mężczyzna - może nie ideał kobiecych serc,
jednak - człowiek z wielkim bagażem myśli.

Jadąc tak, w ciszy - często przeszkadzającej, padło kilka słów,
kilka pytań i kilka bardzo zastanawiających odpowiedzi.

Z tych zaledwie paru wypowiedzi - wyjawił się obraz człowieka:
samotnego, opuszczonego ale również pełnego sentymentalizmu.

Była to wielka podróż filozoficzna, w której mowa była o przeszłości,
doświadczeniach, planach i miłości (na którą ponoć nie ma lekarstwa).
Człowiek z wielkim poczuciem humoru, znający zagadki logiczne
jak i mający dobry gust.

Jego dom przypominał zamek -  monstrualny, otoczony rzeką.
Oglądając go z perspektywy nocy - wiele mówił o Panie M.,
jego podejściu do życia.

    Pan M. : "Pamiętam jak wyruszyłem w swoją podróż życia,
    jeździliśmy wtedy wszędzie - zwiedziłem w taki sposób
    większą część Stanów; to trwało jakieś dwa tygodnie,
    zmienialiśmy się kiedy tylko poczuliśmy,że nie dajemy rady;
    przeszłość to jedyne co nam pozostaje.Widzisz?
    Teraz tylko mogę o tym powspominać."

8 grudnia 2009

Podróż z gitarą  zaczął w młodym wieku.
Z racji z tego, że były to ciężkie czasy,
nie było więc możliwości wyjazdu do innych
równie muzycznych krajów, to
nie tracił on nigdy nadziei na lepsze dni.

Samouk, bardzo wrażliwy na ludzkie nieszczęścia,
pełen marzeń i wyindywidualizowanych gustów muzycznych,
człowiek wiecznie młody duchem.

Przykład muzyka, który nie widzi tylko siebie jako dobrego artystę,
a takiego, który podziwia innych, równie doświadczonych muzyków.

Mąż, ojciec, nauczyciel i oddany przyjaciel.
Bluesman ale i człowiek szukający nowych nurtów muzycznych.

Jest to idealny przykład osoby, która spełnia się zawodowo,
i co najważniejsze spełniła ona swoje marzenia z dzieciństwa.

Wojtek : "W miłości potrzeba spontaniczności".