24 stycznia 2011

"Pewnego dnia zatelefonowałem do niej do szpitala z propozycją. Ofiarowałem jej podróż dookoła świata w królewskich warunkach. Fundowałem najpiękniejsze suknie z najsłynniejszych domów mody, w których defilowałaby na pokładzie dużego pasażerskiego statku, sącząc koktajl. - Proszę nie wierzyć temu, co mówią lekarze.
Odłożyła słuchawkę, a ja się rozpłakałem. Właśnie odkryłem, że ją lubię. Że lubię ją także.
Całkowicie beztroska, ale niezbyt sprytna, nieprawdaż. Jak krzak róży, który kupiła dla etykietki: Jestem cała pokiereszowana.
Chyba stanę się nieufna. Będę patrzeć na życie przez judasza. Nie otworzę więcej drzwi. Odsunąć się. Hasło. Odzew. Następny proszę. Proszę wejść na sukna. Zostać w przedpokoju. Nie poruszać się.
- Ależ nie, taka się nigdy nie staniesz. Nie potrafisz być taka, choćbyś bardzo chciała. I ludzie nadal będą wkraczać w twoje życie, kiedy będą chcieli, nawet jeśli teraz nie masz już na to ochoty.
- Bo jesteś jak buldożer, który niszczy wszystko na swojej drodze. Mój smutek... No powiedz, jak na ciebie działa mój smutek? Przeszkadza ci, wkrótce zacznie drażnić. "

Gorzki smak brazylijskiego cukru / M. Podgórnik