„Joseph popycha drewniane drzwi,rozsuwa zasłony z ciemnego aksamitui wchodzi do kawiarni Prowincja.Płomienie wszystkich świeczek migoczą.Twarze z ciepłego wosku podnoszą wzrok,by zobaczyć obsypaną cukrem czapkę i płaszczpodwiewany wiatrem. Zewnętrzne ściany są tutajwewnętrznymi. Cegły mają kolor czekolady i cynamonu,spoiwo zaś wanilii. Schody o barwie piernika nie prowadząw żadne konkretne miejsce. A może ku życiu obrazków,ołówków, zegarów, dusz. Bo - popatrz - ludzie czytają! Piszą! Rysują!A zegary? Tak, na każdej półce jest tu kolekcja budzików Sława,żaden z nich nie chodzi, bo czas tutaj odmierzany jest łyżeczkami kawy.”
Mroźnym szeptem rzuca słowa na wiatr, liście lecą z drzew.. Pierwszy przymrozek, a czas nagli, ucieka.