Mroźnym szeptem rzuca słowa na wiatr, liście lecą z drzew.. Pierwszy przymrozek, a czas nagli, ucieka.
29 listopada 2009
Pusty rynek i oczekiwanie,
na chwilę zaskoczenia w oczach, uwagi i skowyt psa.
Tak też było.
Całymi dniami spacery, to tu to tam,
zdjęcia i niespodziewane zwroty akcji,
spotkania z sąsiadami, dziećmi.
Tyle było w tym zabawy i relaksu, spokoju i wyciszenia.
Możnaby tak spędzać każdy nadarzający się dzień.
Uśmiechy i liście - rzucane co chwilę.
Nie było w tym ani sztuczności za którą przemawiało miasto,
ani chaosu, którego nie można tam znieść.
Każdy dzień zaczynał się wyjątowo, inaczej.
..i tak to zostało zapamiętane.