18 lutego 2012

"tylko szedłem ulicą, a ktoś cisnął w twarz
moje imię. nic już nie będzie takie,
jak chciałem, żeby było. mgła
rzucała mi się pod nogi, teraz przyjdzie
wyłonić się, udawać, że od początku
miałem być czymś więcej niż obrysem.

nie mogę żyć tu - powiedziałaś i wtedy

otworzyłem oczy: arterie lśniły,
przechodnie zdruzgotani blaskiem
nie chcieli podnieść się, ponieść
gdzieś poza wystrój wnętrz.
musisz tu zostać, spłachetku,
unieść ręce do góry, czekać
w geście zwycięstwa
na ostateczny krach miasta.




obudziłem się bez pamięci

o śnie zupełnie. chwyciłem telefon
i mówię: płakałem, więc musiałaś przyjść
tej nocy jak przychodzi zjawa
dziadka, któremu kuli nie przyniósł Bóg,
ale coś dalece mniejszego.

nie jesteś już obywatelką tego miasta,

tego kraju. zabijasz ze mną czas,
bo tylko w czasie widzisz jeszcze
coś żywego. choć nawet tam ofiary
szukają swojego miejsca.

jutro obudzę się znów i przypomnę sobie,

jak odjeżdżałaś, jak całe powietrze
wydało mi się nagle prochem. nikt
tu nie strzela, ale trzeba brodzić.
ktoś wchodzi na dach i dosypuje.




ładnie mi się śnisz. z lotu ptaka

wyglądałoby to wszystko jak pochód
bandytów (chłopcy rodzą się teraz
częściej). ciemne masy,
obecni wszyscy, których nie ma,
choć najbardziej obecny jest szelest
i w tym szeleście trwanie.

ładnie mi się śni twoja śmierć.

coś mnie przytula w mroku,
coś szepcze, każe oddać się
bez protestu i w całości. nie
mówię: zgoda. bo dokąd pójdę?
taki lekki, w cudzych rękach?"

Trzy wiersze funeralne, Tuxedo

Więcej o autorze tu: