27 lipca 2010

Niespodziewane odwiedziny Marii,
czyli historia o pewnym wielkim wulkanie energii.


To fascynujące, jak wiele ludzi dzieli
i jak wiele może połączyć w tak krótkim czasie.

Trzy dni lipca, okazały się tak wielką lekcją
życia, o której zapewne marzy nie jeden z nas.

Maria z racji swojego meksykańskiego pochodzenia,
przyciąga ludzi, swoim uśmiechem, karnacją i
dużą dawką energii - o której ciężko pisać,
bo istnieje gdzieś głęboko w nas.

Maria na swój wiek i wygląd, jest bardzo młoda duchem,
ale i doświadczona przez życie, z racji groźnej choroby
własnego dziecka, depresji swojego męża i biedy.

Z zawodu, chemik, specjalnista chorób dziecięcych,
miłośniczka architektury i ogólnie pojętej sztuki.

Spontaniczna, pełna pozytywnego myślenia,
co można nazwać nadoptymizmem,
szczera, harda i odważna, ale i wymagająca.

Zwiedzanie Polski z nią okazało się
jednak wielką przygodą,
której nie można zapomnieć.

To niesamowite, jak wielką uwagę skupiają
na sobie cudzoziemcy,oraz jak wiele
determinacji mają meksykanie.

To pozytywne usposobienie
i pewna porywczość jest oczywista,
ale i ciężka do opisania, wyobrażenia.

To jak przebywanie z małym dzieckiem,
które pragnie wszystkiego
dotknąć.

Otwartość na ludzi oraz uśmiech,
to tak wiele, nauczmy się z tego
korzystać.

Maria:
"Musimy wierzyć w siebie.
Jeśli nie będziemy w siebie wierzyć,
nic w życiu nam się nie uda. 
Nigdy nie będziemy mieć w życiu szczęścia."