Wszędzie słowa, słowa, słowa..
Jakby one jedynie nadawały wszystkiemu znaczenie.
Czy znaczeniem nie będzie milczenie, uśmiech,
zapatrzenie się w jeden punkt rzeczywistości?
To było - nadzwyczajne,
spędzić kilka dni z dala od wszystkiego,
zbędnych słów.
Szelest liści był tak dobitny,
przy zamkniętych oczach, promienie słońca
miały czerwony odcień, a w momencie ich otwarcia
wszystko wydawało się takie jaskrawe, takie żywe.
Coraz szybsze i dłuższe kroki - zwiększały tętno i oddech.
Tak dawno nie czułam płuc i iglastej woni.
A tutaj, tylko słowa - wyraźne, czasami raniące,
ruszające to co zagojone,często ważne
i tak tkwiące w pamięci.