21 lutego 2010

"Gdy sięgała do gwoździ na ścianie po tę lampę,
wybiegałem z domu, biegłem na brzeg Rutki i tam czekałem,
aż stanie się w naszym oknie ten cud światła z ręki matki.
Pierwsze światło w całej wsi na naszym oknie,
wydawało się jakby pierwsze na świecie. Pierwsze światło,
powiem panu, jest zupełnie inne, niż kiedy się już świeci i tu,
i tam, i we wszystkich oknach, we wszystkich domach.
Blask jego jest inny i nie ma znaczenia,
czy pochodzi z naftowej lampy, czy żarówki.
Mdłe, jak to z naftowej lampy, a ma się wrażenie,
że nie tylko świeci. Żyje. Bo, według mnie, są światła żyjące
i światła umarłe. Takie, co tylko świecą, i takie, co pamiętają.
Co odpychają i zapraszają. Co patrzą i nie poznają.
Co wszystko im jedno, komu świecą, i takie, które wiedzą komu.
Co niechby świeciły najjaśniej, a ślepe są. I takie,
co ledwo się tlą, a wiedzą aż po koniec życia.
Przebijają się przez każdy mrok. Najciemniejsza ciemność
podda im się. Nie ma dla nich granic, czasu przestrzeni.
Są w stanie przywołać najdawniejszą pamięć, choćby roztrwonioną
czy nawet gdy człowiek został z niej wydziedziczony.  
Nie wiem, czy się pan ze mną z godzi, według mnie
pamięć jest takim lecącym do nas światłem dawno zgasłej gwiazdy.
Czy niechby tylko naftowej lamy. Tyle że nie zawsze jest w stanie
do nas dolecieć za naszego życia. Zależy, z jakiej odległości
do nas leci i w jakiej odległości my od niej jesteśmy.
Bo to nie są równe odległości. A w ogóle może wszystko jest pamięcią.
Cały nasz świat, odkąd jest. I także my tu obaj, te psy.
Czyją? Tego nie wiem."

Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli